Z cyklu "Problemy XXI wieku", czyli kiedy nie potrafimy się do niczego zabrać.
Mnie to dotyka zdecydowanie za często. Obowiązki, czyli rzeczy, które prędzej czy później muszą zostać wykonane, nie stwarzają jeszcze takiego problemu. Człowiek ponarzeka, pomarudzi, ale w końcu weźmie się do pracy (może i na ostatnią chwilę). Paradoksalnie, gorzej bywa, kiedy ma się zbyt wiele wolnego czasu. Mając do wyboru różne alternatywy, czasem kończy się na tym, że nie wychodzi kompletnie nic.
Każdy otrzymał sprawiedliwie 24 godziny na zagospodarowanie. Jak wspaniale byłoby wstawać skoro świt i spędzić dzień produktywnie, by wieczorem z ogromną satysfakcją pokiwać głową, w uznaniu dla samego siebie.
Podobno jest wiele ziarenek prawdy w stwierdzeniu "chcieć to móc" (uszanowanie dla profesora fizyki, który próbując wklepać nam do młodych głów prawo Hubble'a czy zasady termodynamiki sprawił, że z jego lekcji pamiętam głównie te trzy słowa). Jeśli ktoś naprawdę czegoś pragnie, to jeśli nie istnieją ograniczone środki i nieprzychylne okoliczności uniemożliwiające realizację planów, zazwyczaj cel osiągnie.
W wyborze sposobu spędzania wolnego czasu tym bardziej nie powinno być problemu, w końcu człowiek wybiera to, co lubi. Może chcieć na przykład czytać więcej książek, częściej chodzić na basen, regularnie ćwiczyć, częściej pichcić w kuchni, i tak dalej, i tak dalej. Dlaczego więc czasem tak ciężko jest się do czegokolwiek zabrać? Czy to po prostu kwestia braku samozaparcia i konsekwencji w działaniu? Czy po prostu lenistwa?
Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko sprawiedliwie zganić samą siebie. Odłożenie na bok myślenia o niebieskich migdałach jest jak najbardziej pożądane. Popracować nad zmianą organizacji czasu i przestać marnotrawić cenne godziny można wyłącznie samemu i nikt z zewnątrz w tym nie pomoże.
Wiem, że filozofując, straciłam kolejne minuty, ale o dziwo, zapaliła się we mnie nowa iskierka, która może coś wskóra.
Mnie niestety również to dotyka zwłaszcza, jeśli chodzi o jakieś zadanie do wykonania. Nie potrafię zabrać się do czegoś na długo przed terminem, tylko na ostatnią chwile, najczęściej gdy mam nóż na gardle, co skutkuje powstaniem stresowych sytuacji. Odpowiednie zarządzanie czasem, organizacja pracy a przede wszystkim "wygonienie lenia" są tutaj kluczem do sukcesu :)
OdpowiedzUsuńKiedy ma się nóż na gardle człowiek dostaje kopa adrenaliny, która czasem napędza do działania :D
UsuńWygonienie lenia, a co jeśli on nie chce sobie pójść? :(
Witam w moim świecie - napisała dziewczyna, która przez ostatnie cztery miesiące z kawałkiem maja w sposób konsekwentny spędziła godziny na czymś, co mogłoby być czymś twórczym i konstruktywnym, ale nie było. To się tyczy zewnętrza.
OdpowiedzUsuńWewnątrz bowiem dokonałam kilku zmian i mam wrażenie, że nie jestem już tym samym człowiekiem, co na początku lata. Poukładałam sobie kilka spraw, trochę się ponaprawiałam tu i ówdzie i mogę dopisać sobie parę punktów do dojrzałości. Może więc ten delikatny wakacyjny marazm był mi potrzebny do tego, żeby się skupić właśnie na tym?
Ale prawdą jest, że im więcej czasu mamy, tym mniej go doceniamy i wykorzystujemy odpowiednio. Nie zliczę, ile razy to już sobie obiecywałam, że "tym razem będzie inaczej". Z reguły nie jest, ponieważ, nie ma tu co kryć, jestem mało zdyscyplinowaną osobą w pewnych kwestiach.
Życzę nam zatem trochę więcej silnej woli i tej dyscypliny właśnie. :)
Dobrze chociaż, że wewnątrz się udało :) Z takich zmian byłabym najbardziej usatysfakcjonowana.
UsuńSilnej woli i dyscypliny nigdy dość :)
Najgorsze jest to, że im więcej wolnego czasu mamy tym gorzej go sobie organizujemy. Przechodzimy z kąta w kąt, nierobiąc właściwie nic i nawet nie wiadomo kiedy zleci tak cały dzień. Pewnie w październiku będziemy narzekać, że przeczytałoby się książkę albo obejrzało film a nie będzie na to czasu. Chyba trzeba się wziąć za siebie i te ostatnie dni wakacji dobrze wykorzystać :)
OdpowiedzUsuńCzłowiek zawsze sobie pluje w brodę wtedy, kiedy jest za późno i nie umie uczyć się na własnych błędach :( Głupi Ness :)
Usuńjak mam mało czasu, to potrafię wtedy zrobić wszystko, jestem tak zdyscyplinowana, że sama siebie nie poznaję. jednak!, kiedy mam tego czasu zbyt dużo, to jestem rozwlekłym flakiem, który mógłby wszystko... ale nie robi nic :P
OdpowiedzUsuńparadoks! ale jakie to prawdziwe... :)
UsuńI bardzo mądre masz te przemyślenia, więc wcale nie był to czas stracony :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, miło, że to tak odbierasz, teraz wystarczy tylko zacząć mądrze działać :D
UsuńFilozofowanie, jeśli doprowadza do takich wniosków, nigdy stratą czasu nie jest, wręcz przeciwnie moim zdaniem. I ode mnie wielki plus za odniesienia do fizyki XD
OdpowiedzUsuńA tak, jeśli coś, cokolwiek z tego wynika to jest to dobra rzecz :D
UsuńNie żeby było to jedyne, co z fizyki wyniosłam :D Kurczę, miło wspomina się nauczycieli, którzy potrafią przekazać nie tylko suche, podręcznikowe wywody.
Dokładnie XD Ale ja, jakem prawie- fizyk kwantowy, lubię, jak ktoś chociaż o niej wspomina XD I zdecydowanie. Chociaż, takich jest mało, prawda?
UsuńMoże nikt z zewnątrz nie pomoże w pracy nad sobą, ale pamiętaj, że czasem może odpowiednio zmotywować! :D Chociaż niestety mało kto potrafi być aż tak przekonujący, żeby się go posłuchać...
OdpowiedzUsuńAleż oczywiście, gdyby nie rady i pomoc najbliższych, pewnie nawet nie zaczęłabym pisać bloga :)
UsuńA zmotywowanie i zebranie się samemu w sobie to już w ogóle sztuka :)
Kiedyś słyszałam coś takiego, że skoro "zmienilibyśmy coś w sobie, ale właściwie nam się nie chce", to znaczy, że to coś, co byśmy zmienili wcale nie jest takie irytujące/drażniące.
UsuńZnam ten stan, aktulnie na szczęscie nie mam czasu na zastanawianie się. Ale to prawda, że im człowiek ma więcej czasu tym trudniej go wykorzystać bo więcej czasu myśli niz działa bo wydaje mu się , że dużo czasu jest i ze wszystkim się zdąży, a w rzeczywistości dzień szybko mija.
OdpowiedzUsuńTe stany większej ilości wolnego czasu są okropne. Człowiek wtedy nie robi nic. Jeśli zapaliła się w Tobie iskierka, jest dobrze!
OdpowiedzUsuńJa zawsze gdy mam jakieś większe wolne mówię sobie 'super zrobię to , to,to,to' a jak przychodzi co do czego to nie robię nic,np w ferie :)
OdpowiedzUsuńmercy-rose.blogspot.com
Ja jestem zawsze tak strasznie leniwa, a potem jestem na siebie zła bo jak zwykle czegoś nie zrobiłam ;c
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisane, pozdrawiam! :D
Mój blog - klik ^^
Ja niestety zostawiam wszystko na potem, co nie zawsze kończy się dobrze :)
OdpowiedzUsuńmój blog, hooneyyy
Mogłabym powiedzieć że swój czas zazwyczaj spędzam bardzo produktywnie, kreatywnie i tak dalej, ale nie będę kłamać ;) prawdą jest że gdy ma się za dużo czasu, za nic się w ogóle nie zabiera. Zawsze tak miałam, z obowiązkami domowymi czy szkolnymi. Jednak nie przeszkadza mi to jakoś bardzo, uważam że marnowanie czasu też jest dobre, można odpocząć, zregenerować organizm ipt (bardzo lubię się usprawiedliwiać) W każdym bądź razie, i tu uwaga będzie fakt potwierdzony badaniami, czytałam że lenistwo jest zdrowe i jest częścią dorastania. ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam cieplutko :*
Chwila, chwila! A czy nicnierobienie nie kwalifikuje się do grona sposobów na spędzanie wolnego czasu? Czy naprawdę nawet odpoczywając trzeba spełniać wygórowane wymogi - czytania więcej, pływania więcej, gotowania więcej?...
OdpowiedzUsuń